Psiarzu, żyj i daj żyć innym.

Są takie miejsca na świecie, gdzie ludzie z psami są uważni na swoich podopiecznych i na siebie nawzajem. Gdzie widząc obcego psa, odchodzą kawałek, albo mijają się po łuku (w razie potrzeby zapinając swojego pupila na smycz). Gdzie w miejsach, które służą spacerowaniu, każdy zajmuje się swoim psem i od szczeniaka uczy go, żeby nie podbiegał do obcych ludzi i zwierząt. Są więc takie miejsca, w których można wychować psa na bezproblemowego użytkownika przestrzeni publicznej bez nerwów i przemocy.

Są też miejsca, w których nauczenie psa ignorowania innych psów graniczy z cudem, spacery zamiast przyjemnością są ciągłym stresem, a opiekunowie psów reaktywnych wykonują syzyfową pracę, próbując poprawić swoim podopiecznym jakość życia. Takich miejsc jest niestety w Polsce mnóstwo. I choć nieraz na usta cisną mi się wyłącznie przekleństwa, ciągle wierzę, że jedyną drogą do poprawy sytuacji psów i ich opiekunów jest edukacja.

Przenieśmy się na chwilę na typowy, miejski spacer z psem, który nie urodził się mistrzem zen. Wyjście z bloku – przy odrobinie szczęścia droga wolna. Jednak zza któregoś zakrętu w końcu wypada znienacka pies, którego opiekun znajduje się kilka metrów dalej na końcu flexi, ze wzrokiem w telefonie. Któryś z psów zaczyna ujadać. Atmosfera się zagęszcza. Opcje są zazwyczaj dwie: opiekun (mało skutecznie) próbuje odciągnąć psa, lub pozwala mu podejść, bo ten przecież „chce się tylko przywitać”. Dalszy spacer – poszukiwanie w miarę spokojnego miejsca. Pies na smyczy lub długiej lince. Węszy, być może ćwiczy coś z opiekunem. Znienacka inny pies pędem wpada w niego od tyłu. Reakcja? (Uzasadniona) agresja. Awantura rozpoczęta przez opiekuna psa, który „chciał się tylko przywitać”. Zejście ze ścieżki na widok kogoś z psem idącego z naprzeciwka. Ktoś luzuje swojemu psu smycz, żeby mógł dosięgnąć… Takie sytuacje można mnożyć w nieskończoność. Na jednym spacerze jest ich kilka. Spacerów w ciągu dnia – powiedzmy – trzy (ze szczeniakiem znacznie więcej). Dni w tygodniu siedem. W ciągu roku psa mieszkającego na osiedlu może spotkać ponad 2 tysiące nieprzyjemnych lub trudnych sytuacji z udziałem innych psów. A jednak oczekujemy, że magicznym sposobem KAŻDY pies będzie kochał wszystkich przedstawicieli swojego gatunku.

O tym, dlaczego jestem przeciwna pozwalaniu psom na podbieganie do innych psów, pisałam już na Facebooku – tekst znajdziesz TUTAJ.

„Twój pies ma problem z innymi psami? – To Twój problem!” – tak zdaje się myśleć wielu opiekunów psów. Jeśli jednak masz szczęście (bo jeśli włożyłaś/-eś w zachowanie swojego psa mnóstwo pracy, to sam/-a pewnie wiesz, jak ciężko jest mierzyć się z niesprzyjającym otoczeniem) i twój pies jest oazą spokoju, pomyśl przez chwilę o tych, którzy takiego szczęścia nie mają. Przede wszystkim nie każdy chce/może wybrać sobie psa idealnego, z idealnej hodowli i idealnie go wychować w idealnych warunkach. Większość opiekunów psów żyje z psami z odzysku, nieraz po przejściach, większość nie posiada też specjalistycznej wiedzy o rozwiązywaniu psich problemów. Lęk, agresja, czy – szerzej rzecz ujmując – reaktywność psa to nie jest wina jego opiekuna. Choć jego odpowiedzialnością jest wsparcie psa i nauczenie go radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Co jest często zupełnie niewykonalne bez współpracy innych psiarzy.

Reaktywność, czyli duża wrażliwość na bodźce, jest cechą temperamentu, a więc uwarunkowaną genetycznie.

Psy reaktywne zwracają uwagę na rzeczy, koło których inne naturalnie przeszłyby obojętnie. Co gorsza, reaktywność rośnie w sytuacji chronicznego stresu (a na taki są narażone reaktywne psy w mieście!). Pies, który boi się „byle czego” lub wykazuje nadmierną agresję potrzebuje więc więcej przestrzeni, wsparcia i wyuczonych strategii radzenia sobie z trudnymi sytuacjami. W efekcie opiekunowie psów reaktywnych niezwykle często wyprowadzają się do głuszy, nie będąc w stanie zaspokoić potrzeb swojego psa i tracąc własne nerwy na codziennych spacerach.

Jak przeżyć w mieście z psem reaktywnym? Można chodzić na spacery nad ranem, wywozić go na nie samochodem lub… zacząć stosować przemoc. Wobec własnego psa, lub psów podbiegających (gaz pieprzowy staje się coraz popularniejszy). Zupełnie nie dziwi mnie wielki powrót kolczatek, dławików i innych środków bezpośredniego przymusu. W sytuacji, w której pies rzuca się na wszystko, co się rusza (przypominam – 2 tysiące negatywnych doświadczeń w ciągu roku, a przecież atak jest najlepszą obroną) często jedyną opcją staje się wprowadzenie środków wzmożonej kontroli. Oczywiście problem psa jedynie się pogłębia (jest już atakowany nie tylko przez otoczenie, ale też przez opiekuna), ale na poziomie zachowania daje się uzyskać pewne rezultaty i tym samym uniknąć nienawiści ze strony sąsiadów.

Jeśli nie chcesz stosować przemocy (a na to bardzo liczę), pozostaje trening asertywności i szerzenie wiedzy.


Jak pomóc sobie i reaktywnemu psu?

  • Warto jasno i wyraźnie prosić innych użytkowników świata o zapięcie psów na smycz, kiedy próbują podbiec (kontrola nad psem jest ich ustawowym obowiązkiem!).
  • Warto cierpliwie tłumaczyć, że pies potrzebuje przestrzeni.
  • Można też sięgnąć po żółtą kokardę/wstążkę przypiętą do smyczy (o projekcie można przeczytać tutaj, zasadniczo chodzi o danie sygnału innym psiarzom, że do tego psa nie należy się zbliżać).
  • Warto znaleźć spokojne psy, które nadadzą się na towarzyszy spacerów i zadbać o to, żeby złe doświadczenia równoważyć dobrymi.
  • Polecam też umawianie się na spacery równoległe, które polegają na tym, że psy mogą się ze sobą komunikować (głównie zapachowo, znacząc teren i „odczytując” komunikaty od drugiego psa), ale nie muszą się do siebie zbliżać bardziej, niż chcą.
  • Oczywiście, żeby podnieść komfort życia swojego psa, należy również ćwiczyć strategie radzenia sobie w emocjonujących sytuacjach, w tym rezygnację z kontaktu, wyciszanie/relaksację i odreagowywanie w akceptowalny sposób (to temat na osobny artykuł)
  • Do treningu najlepiej wybierać miejsca, w których ryzyko nieprzewidzianych zdarzeń jest możliwie najmniejsze.

Jeśli Twój pies nie jest reaktywny pamiętaj, że to nie tylko zasługa dobrego wychowania, ale też genów. Ciesz się więc swoim szczęściem i wesprzyj innych opiekunów psów w parku czy na osiedlu, zostawiając im przestrzeń, której potrzebują, żeby tak jak Ty móc cieszyć się spokojnym spacerem!

6 myśli w temacie “Psiarzu, żyj i daj żyć innym.

  1. pamburynek pisze:

    O losie, jak bardzo to jest trafne… niestety, niejeden świadomy psiarz wystrzępił sobie język i zrujnował nerwy na prośbach kierowanych do przypadkowo spotkanych spacerowiczów. Czasem praca z reaktywnym psem staje się wręcz niemożliwa w warunkach miejskich, właśnie przez niewspółpracujące osoby.

    Polubienie

    • Magdalena Warońska pisze:

      Tutaj doskonale sprawdza się ruch – swobodne bieganie, albo jeszcze lepiej pływanie. Warto je sobie zaplanować po każdym stresującym wydarzeniu lub po prostu po bardziej intensywnym okresie, związanym np. z intensywnymi treningami, wyjazdem, pobytem w nowym miejscu, przeprowadzką. Dla psów w dobrej kondycji może to być też bieg z człowiekiem, przy czym ważne, żeby pies truchtał, a nie pędził. Jeśli pies lubi kopać dziury w piasku, tarzać się itp., to też dobrze zabrać go w miejsce, gdzie po prostu będzie mógł to robić, w takim natężeniu, jakie mu odpowiada. Wszystko to są aktywności, które nie robią nikomu krzywdy, a psu pozwalają „zrzucić” napięcie. Później gryzienie lub lizanie i długi sen 🙂

      Polubienie

  2. iwa pisze:

    Witam. Bardzo mądrze napisane. Chciałabym jak najbardziej udostępniać na psich grupach aby budować świadomość i wrażliwość opiekunów na inne psy i psie potrzeby

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s