Mity szkolenia pozytywnego

Edit: decyzja jak pracować z psem jest decyzją każdej osoby, mocno zahaczającą o etykę. Daleka jestem od nawracania kogokolwiek na siłę. Natomiast deprecjonowanie innych metod przez zakłamywanie jest dla mnie nie ok #muszębosięuduszę.

Na obrazku poniżej przykład powielania mitów na temat szkolenia pozytywnego.
Mam wrażenie, że istnieją dwa rodzaje szkolenia pozytywnego (w oparciu głównie o nagrody pozytywne i kary negatywne, zamiast odwrotnie*):
1. Metoda, którą stosują trenerzy i przewodnicy, którzy potrafią skutecznie używać wzmocnień pozytywnych,
2. Wyimaginowany twór służący do uzasadnienia przemocy, bazujący na nieudolnym stosowaniu tej metody.

* Dla niewtajemniczonych – w ogromnym uproszczeniu (!) są różne metody pracy z psami, z których główne to:
1. metoda oparta o kary (P+) i wzmocnienie negatywne (ulga), czyli stosowanie nieprzyjemnych bodźców a w ramach nagrody – zaprzestanie ich stosowania
2. metoda oparta o nagrody (R+) i karę negatywną (stratę), gdzie pies ma możliwość zdobywania atrakcji, a w ramach kary traci do nich dostęp.
3. Metoda „kontrastowa”, w której wszystkie chwyty są dozwolone (tzw. metoda kija i marchewki, ostatnio popularna jako nepopo).

Oczywiście nie dyskutuję z tym, że w życiu mamy styczność (podobnie jak nasze psy) z przyjemnymi i przykrymi bodźcami.
Pytanie brzmi: które z nich z premedytacją wprowadzamy w treningu.

Zostawiam z boku kwestię komunikacji wewnątrz – i międzygatunkowej, bo to kolejny temat rzeka.

W każdym razie: mitem jest, że szkolenie pozytywne wyklucza stawianie granic, uniemożliwianie aspołecznych zachowań czy też naukę przerywania zachowań nieakceptowalnych.

Obrazek sugeruje, że szkolenie pozytywne to szkolenie oparte wyłącznie o nagradzanie pożądanych zachowań i ignorowanie niepożądanych, co świadczy albo o nieznajomości metody, albo o manipulacji celem wsparcia metod awersyjnych (opartych o bodźce nieprzyjemne).

Dodaj komentarz