Dziękuję Sylwia Szugzda za inspirację do napisania tego wpisu. Temat chodzi mi po głowie od dawna, z niepokojem obserwuję trendy w psiej branży. Tym bardziej, że całkowicie rozumiem każdego opiekuna, który (nawet jeśli zaświeci mu się w głowie czerwona lampka) ulegnie presji autorytetów.
Zacznę od oczywistości, która – jak się okazuje – wciąż nie jest oczywista. Człowiek jest odpowiedzialny za zwierzę, które bierze pod swój dach. Bez względu na to, czy jest to kanarek, chomik, czy pies. Nawet ustawowo jesteśmy „winni poszanowanie i opiekę”.
To znaczy tyle, że zwierzę, którego życie jest w pełni w naszych rękach, ma mieć zaspokojone potrzeby gatunkowe. Tak, za darmo. Bo nie ma żadnej możliwości zaspokoić ich samodzielnie.
Co to oznacza w przypadku psów?
Pokarm, odpowiedni do stanu zdrowia w ilości pozwalającej na utrzymanie dobrej kondycji; czystą wodę bez ograniczeń; opiekę medyczną; bezpieczne schronienie, które zapewnia komfort termiczny i swobodę poruszania się; czas i przestrzeń na odpoczynek; kontakt z człowiekiem i z innymi psami; aktywność fizyczną i umysłową.
Dlaczego o tym piszę? Bo coraz szerzej panoszy się trend, zgodnie z którym pies ma zapracować na każdy kawałek jedzenia, a całe jego życie to ścisły reżim treningowy, w którym kto nie pracuje, ten nie je. Bo coraz więcej psów żyje w izolacji od człowieka (czasem po 20 godzin na dobę w ciasnej klatce), a na każdą sekundę atencji musi zarobić. Bo narzędzia treningowe bazujące na zadawaniu bólu są obudowywane mądrze brzmiącą teorią i wrzucane do szufladki „narzędzia komunikacji” (dobrze brzmi, prawda? każdy chciałby lepiej komunikować się z psem).
No dobra, to po kolei.
Co oznacza życie z psem? Głównie to, że to człowiek musi wykonać pracę, żeby zorganizować sobie życie, w którym ma zasoby (czas, pieniądze, wiedzę) do zadbania o psa. Wychodzenie na spacery w każdą pogodę, dostarczanie pełnowartościowego pokarmu, reagowanie na niepokojące zmiany w zachowaniu (syndromy chorób lub problemów behawioralnych).
Jeśli pies potrzebuje dużo ruchu – zapewniamy mu swobodną eksplorację, bieganie, kontakt z innymi psami w bezpiecznych warunkach. Jeśli potrzebuje dużo odpoczynku (ze względu na wiek lub przebyte choroby/urazy) – zapewniamy mu spokój. Jeśli boryka się z jakimiś trudnościami (np. lękiem przed czymś) – zdobywamy wiedzę, jak skutecznie go wspierać, żeby lepiej funkcjonował. Itd.
Czy to znaczy, że zawsze, jeśli mamy psa, musimy wyprowadzić się na wieś, gdzie w promieniu wzroku nie ma innych zabudowań? Czy to znaczy, że mamy psu dać nam wejść na głowę, a dom zamienić na betonową pustynię bez klamek, w której nie da się nic zniszczyć? Jasne, że nie!
Mądre stawianie granic i trening nowych, przydatnych umiejętności, to też elementy zaspokajania potrzeb psa. Psy są zwierzętami społecznymi i inteligentnymi, co oznacza, że potrzebują być w relacjach i uczyć się zasad tych relacji. Możliwość zdobywania nowych kompetencji to dla nich nie tylko profilaktyka nudy, ale też rozwijanie nowych możliwości funkcjonowania w świecie.
W końcu mamy też drugą stronę medalu – jako opiekunowie psów jesteśmy odpowiedzialni za to, żeby nasz pies nie stwarzał zagrożenia dla otoczenia. To na nas spoczywa obowiązek ochronienia przed uszczerbkiem na zdrowiu i psychice sąsiadów, przechodniów, napotkanych zwierząt (w tym dzikich).
Przy obecnym stanie nauki o zdolnościach poznawczych psów oraz o ich naturalnym repertuarze zachowań, mamy masę narzędzi do tego, żeby kontrolować środowisko (i psa w tym środowisku) w sposób, który będzie bezpieczny dla wszystkich. Możemy prowadzić psa na długiej lince, możemy przyzwyczaić go do noszenia szelek, możemy wyćwiczyć wracanie na wołanie czy rezygnację z pakowania się w niebezpieczeństwa.
Wszystko to możemy zrobić tak, żeby pies był w stanie udźwignąć nasze wymagania i stopniowo się rozwijał, przy jednoczesnym zachowaniu dobrego zdrowia i samopoczucia. Im lepszą mamy relację z psem (im więcej czasu spędzamy razem w pozytywny dla obu stron sposób), tym bardziej będzie nam ufał i tym chętniej będzie uczył się nowych rzeczy.
Sama adoptowałam 3 z 4 psów żyjących ze mną w dorosłym życiu. Cała trójka dostarczała mi rozmaitych wyzwań. W żadnym wypadku nie przyszło mi do głowy, żeby zapakować psa do klatki i reglamentować jedzenie, dopóki nie zacznie się zachowywać w określony sposób. Tak, są zasady w domu i daleko mi do pozwalania psom na bieganie po stołach, gnębienie siebie nawzajem, dewastowanie dobytku czy atakowanie ludzi. Ale to moim zdaniem jest zorganizowanie psu środowiska tak, żeby był w stanie w nim funkcjonować w akceptowalny sposób, z poziomem „ogarnięcia”, na którym aktualnie się znajduje.
Pies traci kontakt z bazą? idzie na smyczy.
Pies niszczy buty? buty lądują w szafce.
Pies atakuje przechodniów? przechodzimy między nimi na krótkiej smyczy, a biegać idziemy w bezpieczne, odludne miejsce.
Pies zabiera innym psom gryzaki? dostają je oddzielnie, lub mam je cały czas na oku.
Itd.
To nie jest fizyka kwantowa, to jest odpowiedzialność dorosłego człowieka za bezbronne zwierzę i za otoczenie, w którym to zwierzę funkcjonuje.
Nic nie usprawiedliwia przemocy. Przez przemoc rozumiem tu świadome i celowe zadawanie cierpienia – głód, zastraszenie, zadawanie bólu, izolację. Jeszcze bardziej niebezpieczne jest dla mnie zaszywanie tej przemocy w system „szkoleniowy” i usprawiedliwianie jej skutecznością.
Skutecznie zwykle oznacza szybko i spektakularnie. Bez wnikania, co dzieje się za kulisami.
Sorry, ale najpierw pies ma być zdrowy, zaspokojony, ufny i wypoczęty, a potem możemy rozmawiać o tym, czy i jak wymagać od niego czegoś więcej.